Recenzja filmu

Panna Julia (2014)
Liv Ullmann
Jessica Chastain
Colin Farrell

Twarz to za mało

Kamera Mikhaila Krichmana w serii zbliżeń rzeźbi z rysów Chastain fascynujące kinowe popiersie. Niestety, najbardziej nawet intrygująca twarz nie obroni totalnie przestrzelonej roli. Tytułowa
Jessica Chastain ma jedną z najwspanialszych twarzy w historii kina. Jej głębokie oczodoły, wyraziste kości policzkowe, ostry profil są jakby stworzone do malowania na nich światłem. W wyreżyserowanej przez Liv Ullmann "Pannie Julii" fizjonomia gwiazdy może wybrzmieć w całej swojej okazałości. Kamera Mikhaila Krichmana w serii zbliżeń rzeźbi z rysów Chastain fascynujące kinowe popiersie. Niestety, najbardziej nawet intrygująca twarz nie obroni totalnie przestrzelonej roli. Tytułowa Julia przeżywa na naszych oczach swój prywatny dramat, ale bardziej dotyka tu tragedia źle poprowadzonej aktorki. Na taką Julię szkoda talentu Chastain.  



W "Pannie Julii" koło inspiracji zatacza pełen krąg. Liv Ullmann, pamiętna bergmanowska gwiazda, przenosi na ekran słynny dramat Augusta Strindberga - autora, który stanowił przecież jedno z głównych źródeł inspiracji szwedzkiego reżysera. Od Strindberga do Bergmana przez Ullmann z powrotem do Strindberga – w przyrodzie nic nie ginie, jak widać. No ale kto, jak nie Ullmann, miałby ekranizować szwedzkiego dramaturga? Wprawiona na planie kolejnych arcydzieł twórcy "Persony" i "Jesiennej sonaty" (w obu zresztą zagrała), z nakręconymi przez siebie bergmanowskimi "Wiarołomnymi" na koncie, autorka wydaje się idealną kandydatką do opowiedzenia historii spisanej przez Strindberga.

Ullmann – reżyserka i scenarzystka w jednym – pozostaje z grubsza wierna literze oryginału. Wolna od ram sceny teatralnej inscenizuje akcję w sposób nieco bogatszy, na otwarcie dodaje retrospekcję, w finale wprowadza bardziej jednoznaczny akcent. Największym odstępstwem od pierwowzoru jest jednak zmiana języka sztuki na angielski i przeniesienie akcji do Irlandii. Ale są to jedynie kosmetyczne poprawki; fabularny trzon pozostaje ten sam. To wciąż rozpisany na trzy osoby – arystokratkę Julię (Chastain), jej lokaja Johna (Colin Farrell) i kucharkę Kristin (Samantha Morton) – dramat, w którym na pierwszy plan wysuwają się kwestie relacji klasowych, płciowych i seksualnych. Erotyczne napięcie między Julie a Johnem przeistacza się w pojedynek o władzę. Ullmann daje wybrzmieć całemu tematycznemu zapleczu utworu. Julia i John eksperymentują z naginaniem społecznej struktury epoki, ale każdy ich ruch, każda decyzja jest warunkowana przez ojca kobiety. Choć ani razu nie wkracza na scenę, to i tak on rozporządza w tej przestrzeni. Patriarcha – nawet nieobecny - pozostaje przypomnieniem niewidzialnego prawa, wiążącego bohaterów w przypisanych im rolach.   


 
Ale klęska Ullmann nie wynika z niezrozumienia przesłania dramatu, a raczej z szeregu reżyserskich, czysto inscenizacyjnych potknięć. I nie chodzi tu o absurdalny – zwłaszcza w przypadku ekranizacji sztuki – zarzut "teatralności". Ullmann i jej operator starają się zresztą zdynamizować przestrzeń, przekroczyć umowność scenicznej kreacji. Dużo tu ruchu w kadrze, zmian planów, zbliżeń. Ale nie wiedzieć czemu reżyserka i tak pozwala aktorom grać z teatralną emfazą i przejaskrawieniem. Kiedy temperatura emocjonalna sięga zenitu, spuszczeni ze swoich smyczy Chastain i Farrell szarżują w najlepsze, jakby w myśl estradowej zasady "do ostatniego rzędu". A przecież klasyczna, hollywoodzka wręcz inscenizacja, styl zerowy opowiadania filmowego potęguje każdy grymas, zmarszczkę, emocję na twarzach aktorów. Dlatego kiedy uderzają w krzyk i szloch, jadą już wzdłuż granicy, za którą czai się karykatura. W mniejszym stopniu dotyczy to Morton wcielającej się w bardziej wycofaną postać. Oglądanie zmagań Farrella i – zwłaszcza – Chastain jest już jednak zwyczajnie bolesne. Tym bardziej, że wiemy, jak subtelna potrafi być aktorka, zarówno w rolach charakterystycznych ("Służące"), jak i pełną gębą dramatycznych ("Wróg numer jeden"). Czekamy na kolejne występy na miarę jej umiejętności.
1 10
Moja ocena:
3
Rocznik 1985, absolwent filmoznawstwa UAM. Dziennikarz portalu Filmweb. Publikował lub publikuje również m.in. w "Przekroju", "Ekranach" i "Dwutygodniku". Współorganizował trzy edycje Festiwalu... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones